Dlaczego Twój plan posiłków zawodzi
i kilka sposobów jak to naprawić?
Ile osób tyle pomysłów na plan posiłków i tyle samo sposobów na jego wdrażanie w życie.
Często spotykamy się z opiniami, że planowanie posiłków u kogoś się nie sprawdza:
- bo nie lubi monotonii,
- bo każdy z domowników lubi coś innego,
- bo nie ma czasu na stanie w kuchni itd.
To pokazuje, że plan, na którym do tej pory działaliśmy, nie był po prostu dostosowany do naszych potrzeb i nie za bardzo wiedzieliśmy jak go dostosować.
Nie poddawaj się w tym momencie.
Pokażemy Ci jak podejść do tematu z nową, odświeżającą perspektywą.
Jakie są Twoje potrzeby i możliwości
Planując posiłki musisz zastanowić się jakie stawiasz przed planem wymagania.
Myślałaś kiedyś o tym w ten sposób, by od swojego planu czegoś wymagać?
Zaskakujące podejście, co?
Jednak plan, który tworzysz ma Ci pomagać, ma dawać Ci konkretną korzyść.
Plan posiłków, to nie jest jedynie lista ułożonych w odpowiedniej kolejności pomysłów na dania, którą i tak pominiesz w ferworze codziennych działań.
To odzwierciedlenie Twojego stylu życia i pomoc w rozwiązaniu niektórych wyzwań, z którymi mierzysz się na co dzień.
Plan posiłków, to nie jest jeden schemat, który pasuje wszystkim. Jesteśmy przecież tak różni.
Zerknij na poniższe pytania. Każdy może odpowiedzieć na nie inaczej i tym samym dojść do różnych rozwiązań:
- Masz dużo czasu na gotowanie czy gotujesz tylko przy okazji?
- Lubisz często zaskakiwać swoje kubki smakowe nowościami czy raczej gustujesz w sprawdzonych przepisach dania?
- Lubisz codziennie jeść coś innego czy raczej wolisz przygotować opcje na 2 dni?
- Korzystasz z gotowców czy gotujesz tylko „na świeżo”?
- Liczysz się mocno z kosztami czy nie za bardzo zwracasz uwagę na kwotę zakupów?
- Dostosowujesz przepisy do jakichś konkretnych wymagań (dania fit, dania bogate w wapno, dania dla alergika, dania vege…)?
- Poza gotowaniem prowadzisz wyczerpujący czy spokojny tryb życia?
- Lubisz gotować czy wręcz przeciwnie?
Case study
Pokażę Ci teraz jak jest u mnie.
Jakie cele powinien spełniać mój plan?
Mój plan musi:
- ograniczyć ilość czasu potrzebnego na podejmowanie kulinarnych decyzji i stanie w kuchni,
- opierać się na daniach, które lubi/akceptuje cała moja rodzina,
- uwzględniać gotowce i zapasy z zamrażalki,
- być elastyczny, pozwalać na szybką zmianę decyzji,
- dawać możliwość budowania zdrowszych nawyków żywieniowych metodą małych kroków (np. zamiast śmietany jogurt, zamiast smażenia na tłuszczu pieczenie, próbowanie nowych warzyw, surówek itp.).
Mój plan nie musi:
- być bardzo budżetowy,
- być dostosowany do dodatkowych wymagań (alergie, wersje vege, dania dietetyczne, dania bogate w wapń),
- zawierać dużej ilości nowych pomysłów na posiłki (nowość raz na 2, 3 tygodnie wystarczy).
- zawierać przynajmniej jedno danie, które przygotuję z wyprzedzeniem,
- w ciągu tygodnia, jeśli coś przygotowuję na świeżo, to musi dać się to zrobić w max. 30 minut,
- przynajmniej raz w miesiącu, w weekend, zostawiać miejsce na nowe smaki,
- uwzględniać dzień bez gotowania. Wtedy stawia na gotowca, zapasy w zamrażalniku lub jedzenie na mieście,
- być elastyczny.
- opierać się na konkretnych daniach. Ważniejsze są składniki, jakie są zapasach, ponieważ czasem gotuje Ewa a czasem jej mąż, a każde z nich, z tych samych składników, może swobodnie przygotować różne dania,
- brać pod uwagę ograniczonej przestrzeni do przechowywania zapasów spożywczych,
- być dopracowany w każdym szczególe,
- zostać zrealizowany w każdym najdrobniejszym szczególe.
Patrzyłaś kiedyś na swój plan pod tym kątem?
Zastanawiałaś się w czym powinien Ci pomagać, a co jest Ci w nim zupełnie niepotrzebne?
W planowaniu posiłków, jak w wielu tematach, potrzebne jest zrozumienie siebie – swojego stylu życia, swoich nawyków, swoich możliwości, ograniczeń i oczekiwań. To pierwszy krok do tego, by tworzyć plany posiłków, które nie zawiodą.
Rozumiejąc jakie masz oczekiwania zaczynasz je spełniać.
Nie rozumiejąc – budujesz plan w oparciu o zlepek przypadkowych przepisów. W efekcie bardziej Ci on ciąży niż pomaga.
Problemy z jakimi najczęściej mierzę się w kuchni
O wyzwaniach, z jakimi spotkamy się w kuchni, można by pisać epopeje. Każdy ma jakieś. Niektóre podobne. Inne wynikające z naszej wyjątkowej sytuacji.
Dziś pokażę Ci, z jakimi problemami w kuchni mierzę się ja i w jaki sposób je rozwiązuję.
Podam też kilka rozwiązań, które bazują na moich potrzebach i możliwościach.
1. Problem: nie znoszę gotować.
Gotowanie to rzecz, której szczerze nie lubię. Nie jest to dla mnie w żadnym stopniu relaksujące, nie stoi wysoko w moich priorytetach, nie lubię przeznaczać na kuchnię dużo czasu. Jednocześnie zależy mi na tym, żeby nie wrzucać w siebie „byleczego” i dbać o zdrowsze nawyki rodziny.
Rozwiązanie:
W moim planie zawsze gotuję posiłki na 2 dni, korzystam z gotowców, z zapasów z zamrażalki, mam listę szybkich dań oraz dzielę się gotowaniem z mężem, którego gotowanie bardziej wyszukanych potraw relaksuje.
2. Problem: nie lubię tracić zbyt wiele czasu na podejmowanie kulinarnych decyzji. Staram się jak najmniej myśleć o tym „co dziś na obiad”.
Rozwiązanie:
W mojej kuchni przyjęłam pewien schemat, który pozwala mi szybko podejmować decyzje.
- w poniedziałek i wtorek zawsze mam zupę (w niedzielę wieczorem mam więcej przestrzeni na to, by ją ugotować, w zupie przemycam sporo warzyw, a dzieciaki bardzo zupy lubią).
- w środę mam więcej czasu i królują naleśniki, placki, pinsy czy pizze. Naleśniki to jedyne danie, którego przygotowanie mnie relaksuje mimo, że zajmuje trochę czasu, a stawiając na różne nadzienie zabijam monotonię.
- w czwartek i piątek jemy szybkie dania – gotowce, dania na bazie zapasów z zamrażarki, dania w 15 minut (np. spaghetti, makaron z pesto i mozarellą, makaron z klopsikami i gotowym sosem warzywnym, pierogi, fasolka po bretońsku itp.)
- w sobotę jemy danie, które uwielbiają dzieciaki (ziemniaki + kotlet z kurczaka + mizeria, makaron z łososiem i szpinakiem, makaron w sosie brokułowym itp.)
- w niedzielę różnie – wpada danie ulubione, danie szybkie lub próbujemy jakiś nowy przepis.
3. Problem: Każdy z domowników ma ochotę na coś innego.
Rozwiązanie:
Staramy się mieć na stanie zawsze jakiegoś gotowca lub zapas dań w zamrażalniku. To pozwala nam na ogromną elastyczność.
- Gdy z mężem mamy ochotę na coś, czego nie lubią nasze dzieci, to gotujemy danie tylko dla siebie, a dzieciom wyciągamy danie z zamrażalnika (np. my jemy ryż z kurczakiem po chińsku, a dzieci spaghetti).
- Gdy któryś z domowników zdecydowanie nie lubi jakiegoś składnika, który lubią pozostali, to gotujemy bazę, a pojedyncze składniki dodajemy na końcu (np. wszyscy oprócz jednej córki lubimy makaron z kurczakiem, pieczarkami i szpinakiem. Jako bazę przygotowujemy sos z kurczakiem i pieczarkami. My dokładamy sobie szpinak, a córce posypujemy danie natką pietruszki. Ta zmiana naprawdę nie wymaga wielkiego wysiłku, a danie jest dostosowane do każdego z nas.
- Gdy wszyscy nagle mają dzień, że każdy chce coś innego, to 1 osoba jest szczęśliwa, że je to co w planie, 2 osoby wolą zjeść to co w planie, bo nie chce im się robić nic innego, a 2 osoby kończą na kanapkach hehe. Bywa i tak – życie. Nie biczuję się za to.